wtorek, 10 marca 2015

Ian Ogilvy - Lichotek i Czarnoksiężnik [recenzja]

Mimo odpychającej okładki wnętrze kryje wiele przyciągających treści. Ten przebrzydły człowiek z okładki (o kształcie twarzy zbliżonym do księżycowego sierpa) to zły czarnoksiężnik, który zarówno fizjonomią, jak i charakterem idealnie wpasowuje się w gotyckie klimaty to Bazyli, prawny opiekun tej biedy znajdującej się w dole okładki (tj. Lichotka). Zły patron małego chłopca zagarnął jego pokaźny majątek, wszelkie prawa do wychowania, a nade wszystko postanowił pozbyć się uciążliwego wychowanka. Okazja szybko się nadarza, a my z zapartym tchem śledzimy kolejne perypetie znękanego chłopca.
Otóż największą frajdą Bazylego (poza straszeniem, prześladowaniem i zadręczaniem innych) jest imponująca kolejka, którą co i rusz rozbudowuje (za Lichotkowe pieniądze) na strychu. Dla chłopca spoglądanie na wagoniki, plastikowe figurki i pomniejszone krajobrazy jest jedyną życiową przyjemnością. Pewnego razu nasz mały bohater postanawia pobawić się kolejką. Droga do tej rozkoszy wiedzie go przez podstęp, który Bazyli szybko odkrywa. Za karę, za pomocą dmuchnięcia zmniejsza Lichotka do rozmiaru zabawek, które znajdują się na makiecie. w ten oto okrutny sposób sprawia, że Lichotek na zawsze już będzie mógł oglądać z bliska swoją ukochaną zabawkę. Pomniejszony chłopiec nie poddaje się, postanawia wykaraskać się z nieciekawej sytuacji, ba, udaje mu się nawet zyskać sprzymierzeńców! Opowieść o kolejnych krokach i pomysłach chłopca jest naprawdę ciekawa.
Kreatywność autorów książek dla dzieci od zawsze wzbudzała moje uznanie, szczególnie wtedy, gdy nie sięgają po wielkie abstrakcje, tylko budują historie na realnych, prostych rzeczach. Tak jest w tej powieści. Do tego wartka akcja, dowcip i luz, a nade wszystko ciekawość jak potoczy się los małego rozczochrańca, powodują, że ciężko oderwać się od tej opowieści.
Z chęcią sięgnę po inne książki z serii. Obcowanie z pomysłowością autora było dużą przyjemnością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz