wtorek, 10 lutego 2015

Soledad Bravi - Księga dźwięków [recenzja]

Pierwszy wpis należy do książki, która w naszym domu jest absolutnie najważniejsza. Zaczytana do tego stopnia, że teraz sympatyzujemy z  jej drugim już egzemplarzem. Pierwsza sprawowała się dzielnie, mimo zalewania sokiem, doprawiania sosami, zamazywania kredkami itp. 
Nie ma dnia, by nasza Pociecha nie czytała jej od deski do deski. 
Urocza, prosta grafika, ujmujące kolory, do każdego kolejnego bohatera strony dopisany jest charakterystyczny, powiązany z nim odgłos (koń robi ihaha, pociąg robi tudum tudum, mama robi buzi buzi. W zasadzie mogłabym powiedzieć z pamięci całą resztę, ale się powstrzymam:). Zestawy genialne w swej prostocie i (co najważniejsze) szalenie chwytliwe dla dzieci.
Obrazkiem znanym mi z autopsji, a rozczulającym do granic jest scena, w której dziecko siedzi na podłodze, przewraca kolejne strony i patrząc na obrazek wymawia przypisany doń odgłos. Świetne ćwiczenie pamięci, wymowy, rozpoznawania kształtów, zwierząt, pojazdów, rzeczy. 
W prostocie siła. Księga dźwięków najlepszym tego przykładem.
Ta książka przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie spodziewałam się, że stanie się tak ważna w rozwoju i zabawie w naszym przypadku. Wyrazy dźwiękonaśladowcze łatwe do zapamiętania, świetnie oddające intencje (szczególnie wtedy, gdy dziecko dopiero rozpoczyna naukę słów), ułatwiają komunikację, rozwijają mowę, powodując też dobre samopoczucie Maluszka, który wreszcie zaczyna porozumiewać się za pomocą kodów znanych i rozumianych przez dorosłych. Wspaniałe doświadczenie zarówno dla Milusińskich, jak i ich Autorów. Pozycja absolutnie konieczna w biblioteczce każdego Malucha, o której nie da się mówić inaczej jak w samych superlatywach!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz