czwartek, 11 marca 2021

Åke Holmberg - Ture Sventon w Londynie [recenzja]

 

Przekład: Justyna Czechowska

Ilustracje: Sven Hemmel

Wydawnictwo Dwie Siostry

Warszawa 2018

Moja ukochana część cyklu o detektywie Sventonie.

Prześmiewcza, cudnie obśmiewająca (ale z gustem i smakiem) brytyjskie stereotypy, a także pełna uroczych gagów, które nie raz wywołują salwy śmiechu. 

Wszystko, od ilustracji po pastiszowe zacięcie i niebagatelna fabułę robi znakomite wrażenie na czytelniku.

Tym razem Ture Sventon rusza do Londynu (rzecz jasna na latającym dywanie, który napotyka pewne problemy w gęstej londyńskiej mgle), gdzie podjemuje się współpracy z lordem Hubbardem, cokolwiem zadłużonym i zależnym od pieniędzy ciotki arystokratą.

Lord, bądź co bądź flegmatycznie informuje detektywa o niepokojących wizytach domowych różnych specjalistów, co chwilę pojawiają się znikąd tajemniczy hydraulicy, który doporwadzają do pasji kotkę Polly. 

Ture Sventon z całą pewnością utwierdza się w powadze sytuacji, gdy podczas rozmowy w bibliotece widzi wystające spod zasłony buty, a właściwie jedną ich parę. Sprawa jest niebezpieczna, a Sventon zaczyna podejrzewać, że za całą aferą stoi sam Wiluś Łasica, zaprzysięgły i przepiegły wróg detektywa. 

Zaczyna się walka na spryt i argumenty. W tle majaczy stara ciotka i wielki skarb, który usiłuje przechwycić podstępny rabuś. Jak poradzi sobie miłośnik "psysiów"? 

Przednia zabawa i dokonały dowcip gwarantują świetną zabawę. Nie czytajcie tej książki do snu, z rozbawienia ciężko będzie Wam usnąć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz