piątek, 26 czerwca 2015

Irena Landau - Ostatnie piętro [recenzja]

Bałam się tej książki. Opowieści z getta są tak straszne, że obawiałam się jak autorka poradzi sobie z przetransponowaniem ich na historię dla dzieci.
Dodatkowym utrudnieniem jest bohaterka, jest nią mała dziewczyna, Cesia.
Jej wielkim nieszczęściem jest czas, w którym musi żyć. Wybuchła wojna, szczęśliwa i kochająca się rodzina Cesi trafia do getta. Pewnym ludziom nie podoba się ich pochodzenie, muszą znosić poniżenie i głód, bo tak zadecydowano gdzieś daleko.
Kiedy sytuacja w getcie stała się bardzo niebezpieczna i zasadniczo widać już było czym się to wszystko skończy, przenikliwi i kochani rodzice Cesi postanowili znaleźć jej miejsce po aryjskiej stronie Warszawy. Dzięki znajomościom dziewczynka trafia do wysokiej kamienicy na Pradze, gdzie przed wojną mieszkali znajomi rodziców dziewczynki.
Od tej pory ukrywa się w ich mieszkaniu, pamiętając, że w razie niespodziewanej wizyty musi wejść do przemyślanej i bardzo ciasnej skrytki, gdzie czasem spędza długie, nudne godziny. Przez cały czas pobytu u państwa Ródyckich, Cesia nauczyła się być niewidzialną i bezszelestną. 
Bardzo często się nudzi, bardzo często się boi, że prawda o niej wyjdzie na jaw. Wokół tylu strasznych ludzi, którzy tylko czyhają na fałszywy krok, by móc wydać żydowską dziewczynkę i zyskać nagrodę. Popłoch, bojaźń i tęsknota za rodzicami, wspomnienia dawnych, cudownych lat kształtują osobowość dziewczynki. 
Jak potoczą się losy Cesi? Czy uda się jej doczekać końca wojny w bezpiecznej i przyjaznej kryjówce?
Warto dodać, że każda z postaci stworzonych w książce ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Fakt ten powoduje, iż opowieść jest niezmiernie poruszająca i wstrząsająca.
Jest też napisana łagodnym językiem, który będzie przemawiał do młodszych odbiorców, bez obawy, że lektura zgotuje im traumę. Mądra, wyważona książka, która sugestywnie, acz delikatnie podaje straszną wojenną prawdę.

czwartek, 18 czerwca 2015

Bohdan Butenko - Wesoła gromadka [recenzja]

Zdębiałam. Przejrzałam, przeczytałam i osłupiałam.
Dla kogo jest ta książka, bo na pewno nie dla dzieci. Dla dorosłych lubiących rymy, dla miłośników makabreski umiejscowionej w dziecięcych dekoracjach? Czuję niesmak, w głowie szaleją pytania o sens powstania tej książki.
Jedyny plus to wspaniałe stare fotografie, na których upozowane rodziny, dzieci, przypominają, że kiedyś był stary, monochromatyczny świat.
Tyle dobrego.
Nie śmieszy mnie historia chłopca, któremu za karę (lubił ssać palec) krawiec ucina palce dłoni, nie bawi rymowanka o dziewczynce, która bawiąc się zapałkami dokonuje samospalenia, nie widzę nic zabawnego w opowieści o dzieciach, które toną w studni.
Milusińskim strach to pokazywać (czarno biała kreska Butenki uzupełniona jest momentami kolorem czerwonym, ale tylko wówczas, gdy dzieciom leje się krew z odciętych członków).
Bardzo lubię czarny humor, jednakże w tym przypadku jego wykorzystanie nie trafia w moje humorzaste orbity.
Nie przepadam za rysunkami Butenki, nie podobają mi się przestrogi dla niegrzecznych dzieci, które tu zamieszcza.
Cały pomysł bardziej przypomina zabawę dorosłych, którzy cieszą się, że mogą sobie powspominać dziecięce lata i odetchnąć z ulgą, że przeżyli je bez szwanku.
Absolutnie nie moja bajka, uciekam od tej książki z krzykiem (takim jak w czarnym humorze).

środa, 17 czerwca 2015

Gro Dahle, Svein Nyhus - Grzeczna [recenzja]

Co się dzieje z dzieckiem gdy jest zbyt grzeczne? Znika. Staje się niezauważalne. Nie tylko towarzysko, ale też fizycznie, po prostu wtapia się w tło, wnika w ścianę, traci głos, nie ma szansy nawet się poskarżyć mamie czy tacie, bo głos więźnie w gardle (grzecznemu dziecku przecież nie wypada krzyczeć!).
Taka przygoda spotyka właśnie naszą bohaterkę Lusię, która zawsze była akuratna, a może nawet jeszcze więcej: grzeczna, miła, zawsze wykonująca polecenia, wprost wymarzona córeczka. Do czasu aż znika.
Autorzy jednoznacznie dają znać, że trudne jest życie bez własnego zdania, czy wbrew sobie, Odwaga do wyrażania opinii, dbania w swój interes jest niezbędny do poważnego traktowania, do istnienia we współczesnym świecie.
Całości dopełniają początkowo słodkie, później coraz ostrzejsze obrazy, które zmieniają się wraz z Lusią. Bo Lusia idzie po swoje, postanawia zawalczyć o wszystko to na co nie miała odwagi, a co wpędziło ją do ściennego więzienia.
Mimo przekazów, które dotrą i do małego i do dużego człowieka, mimo ważkich tematów i umiejętności ubierania ich w wyważone słowa, nie jestem entuzjastką twórczości autorów. Daleka jest mi zarówno ich estetyka, jak i tematyka prac.
Książka ciekawa poznawczo, ale zdecydowanie nie chcę zapoznawać z tą twórczością mojej Córeczki, nawet gdy dorośnie na tyle, by móc to wszystko pojąć.

poniedziałek, 15 czerwca 2015

Gro Dahle, Svein Nyhus - Włosy mamy [recenzja]

Jak oswoić dziecko z depresją rodzica? Nie wiem. Autorzy tej książeczki postanowili użyć pewnej alegorii, by ten poważny problem łatwiej dzieciom zobrazować.
Mnie ta książka przyprawiła o ponury nastrój, nie tylko za sprawą sugestywnych ilustracji, ale też całego lęku jaki wprowadza Mama Emmy.
Mamy oto małą, śliczną dziewczynkę, która najbardziej na świecie kocha swoją Mamę. Pewnego dnia Mama nie wstaje rano, cały dzień płacze, śpi, poleguje w łóżku, nie podaje córeczce śniadania, a Emma jest bardzo głodna. Dziewczynka denerwuje się i złości, płacze i głośno manifestuje swoje niezadowolenie i strach.
Trafia w gąszcz pięknych włosów Mamy, które, choć  niedawno były długie i proste, naraz skołtuniły się i poplątały.
Próbując rozsupłać kołtuny natrafia na pewnego starca, który nie tyle pomaga jej wygładzić matczyną fryzurę, co robi to za nią. Po jakimś czasie włosy zostają rozczesane, Emma ma z powrotem swoją wspaniałą Mamę, jednak nie na zawsze, ponieważ włosy znów mogą się rozwichrzyć.
Proste, prawda? Jednocześnie głębokie, mocne, a także bardzo obrazowe. Nastrój książki jest jednak dojmujący, smutny, zważywszy na temat - akuratny.
Autorzy znaleźli naprawdę trafny sposób na przedstawienie tak złożonego problemu. Jak trudno jest znaleźć oszczędny, a jednocześnie celny przekaz tego, co wciąż pozostaje dla większości tematem tabu. Wielka sztuka, tu się udała, a, że minorowy nastrój nie jest mi najbliższy, trudno, tę książkę należy poznać.

wtorek, 2 czerwca 2015

Lucy Maud Montgomery - Błękitny Zamek [recenzja]

Uwielbiam tę książkę! Trudno, nie mam już piętnastu lat (na szczęście), ale gdy sięgam kolejny raz po Błękitny Zamek, mój poziom ekscytacji jest taki sam jak wtedy, gdy czytałam ją pierwszy razy (czyli wtedy, gdy byłam piętnastoletnim zahukanym stworzeniem w za dużych brązowych sztruksach i długich włosach, które kryły mnie przed światem).
Wtedy odbiór był nieco inny, dziś, patrzę na książkę bardziej sentymentalnie, wtedy, traktowałam Błękitny Zamek jak manifest i... obietnicę: marzenia się spełniają, miej tylko odwagę zmierzyć się z samą sobą!
Skąd takie konstatacje?
Otóż główna bohaterka (w starym wydaniu Joanna Stirling, w nowym Valancy Stirling) ma 29 lat, mieszka z matką i ciotką (sama nie wiem która z nich jest gorsza), wciąż porównywana jest do ładniejszej i bardziej obiecującej kuzynki, sama zaś spisana na straty przez rodzinę, zaczyna wierzyć we wszystkie złe słowa, które wciąż roztacza nad nią koszmarna rodzinka.
Jednym jej ratunkiem jest ucieczka w krainę marzeń, która nazwała Błękitnym Zamkiem, miejscem, gdzie jest wymarzony książę, a życie jest pełne radości i dobrych chwil. 
Tąpnięciem i zwrotem w akcji, będzie dla dziewczyny list, jakie otrzymuje od lekarza. Okazuje się bowiem, że stan jej zdrowia jest fatalny. Informacja ta budzi w Joannie (to znaczy Valancy) odwagę. Postanawia ona być sobą, żyć w zgodzie z własnym sumieniem, odrzuca strach przed rodziną i wtedy się zaczyna...
Nie chcę zdradzać nic więcej, powiem tylko, że każda kolejna strona przynosi zaskoczenie, leje miód na duszę, prowadząc do dość nieoczekiwanego finału.
Lucy Maud Montgomery znakomicie sprawdza się w powieściach pensjonarskich, podnoszących morale, łagodzących obyczaje i poprawiających nastrój. Tutaj, stwierdzam z całą odpowiedzialnością, poszalała w tych kwestiach.
Wracajcie do Błękitnego Zamku, gdy tylko poczujecie się słabe, czy przygnębione. Po lekturze wróci wam życie. Efekt gwarantowany. Efekt uboczny też występuje: popadniecie w romantyzm, marzycielstwo i sentymenty.