poniedziałek, 19 października 2020

Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa [recenzja]

 

Ilustracje: Gabriel Rechowicz

Wydawnictwo: Dwie Siostry

Warszawa 2011

W tej książce jest wszystko czego można wymagać od wciągającej lektury dla dzieci: przygoda, magia, przyjaźń, a nawet futuryzm.

Groszek i Ika dwójka sąsiadów w podobnym wieku przeżywa trzy nieprawdopodobne przygody. W świat niebezpiecznych, ale i intrygujących doznań zabiera ich Kapitan, czyli stary pokracznym samochód, stojący na podwórku ich kamienicy.

Każda kolejna wyprawa z Kapitanem jest większa, poważniejsza i obarczona większym ryzykiem. Dzieciaki bawią się przednio, a przy tym, w książce niepozbawionej elementu dydaktycznego, uczą się właściwych zachowań i kultury w ogóle.

Zaczynają swoje zadanie szukając zaginionego trzylatka, później ratują samolot, by w następnej przygodzie ruszyć w kosmos.

Dużo się dzieje, jednak to działanie nie jest w żaden sposób szalone, porywcze, pełne znanego nam ze współczesnego świata tempa. Tutaj rzecz dzieje się dość przeciągle, spokojnie, a dodatkowym spowalniaczem jest język, dość leciwy w formie. Przeciągły, z trącącym myszką słownictwem, jest swego rodzaju ciekawostką dla czytelnika, jednak w pewnym momentach wymaga wyjaśnień. 

Bo to, co było normalne i aktualne w latach 60. dziś może wydawać się niezrozumiałe i dziwne. Stąd potrzeba objaśnień.

Ta językowa niedogodność może być dobry ćwiczeniem dla chętnych, którzy chcą poznać tamte czasy i obyczaje. Inni będą kręcić głowami i pomstować nad zaśniedziałością stwierdzeń, jednak i tak będę obstawać przy swoim - język powieści ma niewątpliwy urok i sznyt.

Dla dzieci będzie mieć walor poznawczy. Dla dorosłych będzie dobrym sposobem na wytchnienie, oderwanie się od rzeczywistości. 




sobota, 17 października 2020

Mary Norton - Gałka od łóżka [recenzja]

 

Przekład: Irena Tuwim

Ilustracje: Jan Marcin Szancer

Wydawnictwo: Dwie Siostry

Warszawa 2007

Chyba każde dziecko marzyło o tym, by mieć magiczny przedmiot, który wygląda całkiem zwyczajnie, ale dzięki zaklęciu staje się przepustką do innego, wspaniałego świata.

Mary Norton marzyła o tym samym, bo tę wielką rolę powierzyła zwykłej, pospolitej gałce od metalowego łóżka. 

Trójka dzieci ląduje na brytyjskiej wsi, gdzie ma spędzić wakacje z dala od Londynu i mamy, która na codzień musi pracować i nie ma z kim zostawić dzieci. Dwóch chłopców: Paweł i Karol i jedna dziewczynka, Kasia, odwiedzają swoją samotną ciotkę, która przez długie tygodnie wakacji ma być ich opiekunką i wsparciem.

Dzieciaki bardzo szybko znajdują sobie zajęcie, nie potrafią się nudzić. Szybko też nawiązują kontakt z sąsiadką, wiejką nauczycielką, panną Price, która okazuje się być czarownicą. Dzieci odkrywają to przypadkiem i skrzętnie wykorzystują. Nowa znajomość owocuje pokazem czarów, które roztoczą przed uroczą gromadką wizję wielokrotnych przygód.

Panna Price zgadza się zaczarować gałkę od łóżka najmłodszego chłopca. Gdy ten pokręci Ci może przenieść się (wraz z łóżkiem) w dowolne miejsce w czasie i przestrzeni - może po prostu polecieć do Londynu lub też wrócić do przeszłości.

Dzieci mają wiele pomysłów na wykorzystanie niezwykłych mocy łóżka. Od tej pory towarzyszą im niezwykłe przyogdy i wielkie wydarzenia, które zmienią nie tylko ich życie, ale wszystkich zaangażowanych w tajemnicę, także panny Price.

Ta opowieść to uczta dla wyobraźni, ale też dla kultury osobistej czytelnika i słuchacza: staroświecki styl, piękny język tłumaczenia (niezrównana Irena Tuwim) są pewną odskocznią od współczesnej językowej pustyni.

Wesołe, czasem łobuzerskie dzieciaki, muszą odrywać świat poprzez własne doświadczenia - dorośli nie mają dla nich czasu, więc każda pomyłka i sparzenie się działa mobilizująco, i, przede wszystkim, wychowawczo. Moce gałki sprawiają, że dzieciaki muszą też poprzypominać sobie zakres wiedzy z historiii geografii - wszakże każda kolejna podróż zmusza je do ruszenia głową i odnalezienia się w nowych warunkach. Czasem od ich decyzji zależą bowiem losy innych ludzi.

Magiczne, bajkowe ilustracje Szancera tylko podkreślają wyjątkowość tej książki, nadając jej wyjątkowego kolorytu, a także podkrecają wyobraźnię czytelnika. Gdy postaci nabierają kształtów zaproponowanych przez prześwietnego rysownika, cały świat przedstawiony robi się nagle bardzo spójny i klarowny.

Urzekająca, niezwykle pobudzająca fantazję powieść jest idealnym materiałem do wracania, snucia ciągów dalszych i rozmów z dziećmi o tym, co by było, gdyby człowiek miał możliwość wracania do przeszłości.

Tyle możliwości daje lektura. Wspaniała książka.

Åke Holmberg - Latający detektyw [recenzja]

 

Przekład: Teresa Chłapowska

Ilustracje: Anna Kołakowska

Wydawnictwo: Dwie Siostry

Warszawa 2008


Ach te "psysie"! Detektyw Ture Sventon pracuje w Sztokholmie, choć praca to może jednak za dużo powiedziane. Nudzi się, wysyła swoją sekretarkę do cukierni po rzeczone ptysie "na krechę".

Pewnego dnia w sennym biurze Ture pojawia się bardzo dziwny i tajemniczy jegomość. Pan Omar, bo o nim mowa, handluje dywaniami i próbuje jeden z nich sprzedać Sventonowi. Jeden z nich jest szczególny. Ten, który sprzedał detektywowi ma niezwykłą moc - potrafi latać.

Zdarzenia błyskawicznie nabierają tempa. Do detektywa trafiają siostry Fredriksson, które od lat przechowują w domu pamiątkowy Puchar Jubileuszowy. Okazuje się, że otrzymały one list od niejakiego Wilhelma Łasicy, który żąda od pań 3 tysięcy koron złożonych w dębowej dziupli, inaczej ukradnie wspaniały Puchar.

Zdesperowane siostry proszą o pomoc detektywa, gdy ten trafia do ich domu na swoim latającym dywanie sprawy się komplikują.

Tymczasem w willi Fredriksson na czas wakacji pomieszkują dzieci, które z ochotą i wielką radością przyjmują wieści o nadlatującym detektywie. Taka gratka trafia się nieczęsto: wakacje z zagadką, wielkim detektywem i jeszcze latającym dywanem! Dzieci są wniebowzięte.

Osobną sprawą jest sam Ture Sventon - od zakończenia i efektów tego śledztwa zależy jego reputacja i fortuna.

Czas płynie, ucieka coraz szybciej, Łasica planuje kradzież, siostry drżą o puchar, dzieciaki mają świetną zabawę, a Sventon musi udowodnić, że zasługuje na miano doskonałego detektywa.

Świetna historia, dowcpiny język i urocze postaci, powodują, że trudno oderwać się od lektury.

Katie Clapham - Zaginiona ksiegarnia [recenzja]

 

Przekład: Ewa Kleszcz

Ilustracje: Kirsti Beautyman

Wydawnictwo: Wilga

Warszawa 2018

Cudowny klimat tej książeczki tworzą wyjątkowe ilustracje. Aż chce się poszukać gdzieś w swoim sąsiedztwie księgarni podobnej do tej, która prowadzi niezwykła pani Minty.

Mała dziewczynka, Milly uwielbia cotygodniowe odwiedziny w księgarni, w której odbywa się "Godzina z bajkami". Jej właścicielka, pani Minty siada w bujanym fotelu i czyta młodym słuchaczom swoje ulubione książki. Milly martwi się, że właścicielka traci siły, nie jest już najmłodsza i niedługo będzie jej trudno samodzielnie prowadzić księgarnię.

Pewnego dnia złe przeczucia Milly się sprawdzają: widzi zamknięte drzwi księgarni. Dziewczynka tęskni za właścicielką, za miejscem, za atmosferą miejsca, cosobotnimi spotkanimi z książkami, dziećmi, za rekomendacjami pani Minty co do tego co warto przeczytać. 

Z rozpaczy wieszcza na drzwiach księgarni rysunek wyrażający swoje tęsknoty. Po jakimś czasie do jej pracy dołaczają kolejne rysunki. Okazuje się, że więcej dzieci pragnie otwarcia księgarni. Wytwarza się wspólnota, której wspólne pragnienie jest tak silne, że może zdziałać cuda.

Urzekająca opowieść o sile marzeń, o trochę może już niszowym zachwycie nad kameralną maleńką księgarenką, gdzie nastrój tworzy kreatywna, kochająca swoją pracę właścicielka.

Książka - spełnienie marzeń o dobrych, potrzebnych w świecie miejscach, jakie budują wrażliwość, powiększają kreatywność i czynią rzeczywistość znośniejszą.

Plus te wspaniałe ilustracje. 

Sama radość płynąca z obcowania z lekturą.

poniedziałek, 11 maja 2020

Alf Prøysen - Maleńka Pani Flakonik [recenzja]

Przekład: Andrzej Nowicki
Ilustracje: Krystyna Witkowska
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2014

Co by było gdyby w jednej chwili można było zmniejszyć się do rozmiarów maleńkiego naczynia na oliwę czy perfumy?
Gdyby to jeszcze było niezależne od woli i trwające za każdym razem inaczej?
Odpowiedź przynosi Pani Flakonik. 
Gdy przed wyjściem na zakupy nagle się kurczy, mąż wkłada ją do kieszeni i prowadzi do sklepiku, tam co prawda, wpada do szuflady z makaronem, jednak nie traci ducha i szczęśliwie wraca do siebie.
Psotny los zsyła kurczenie się na Panią Flakonik w najmniej spodziewanych momentach: gdy w święta ma podarować lalkę małej dziewczynce lub gdy ma upiec pierniki na szkolny kiermasz.
Dzielna, pogodna i pomysłowa Flakonik potrafi jednak odnaleźć się w każdej sytuacji, nawet najbardziej nietypowej.
Pełna humoru, swary, pozytywnego nastawienia do świata starsza pani przekuwa niepowodzenia w spektakularne zwycięstwa. 
Duża sprawa, nie tylko w dorosłych, ale także dla małych odbiorców.
Świat z zupełnie innej perspektywy: stary, nieadekwatny, w dawnym stylu: z tradycyjnym podziałem ról, trącący myszką, nostalgią i niewątpliwym urokiem, właściwym staromodnym utworom.

niedziela, 10 maja 2020

Otfried Preussler - Malutka czarownica [recenzja]

Przekład: Hanna Ożogowska i Andrzej Ożogowski
Ilustracje: Danuta Konwicka
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2009

Kiedy ma się 127 lat otoczenie patrzy na człowieka z podziwem i dystansem przynależnym kruchości starości. Kiedy ma się 127 lat i jest się czarownicą, pozostali pobratymcy patrzą na taką jak na... dziecko. W świecie czarów to naprawdę niewiele.
Główna bohaterka chce brać udział w zlotach czarownic, tańczyć i bawić się na sabacie. Gdy zostaje przyłapana przez swoją ciotkę Rach-Trach-Brum musi liczyć się z karą.
Najważniejsza czarownica daje Malutkiej rok na nauczenie się wszystkich zaklęć z wielkiej księgi, później zdecyduje czy jej wiedza jest dostateczna, by dołączyć do grona doświadczonych czarownic.
Malutka pilnie uczy się pod okiem swego przyjaciela, kruka Abraksasa jak być mądrą i wykształconą. Ulegając jego namowom postanawia przez ten rok wykorzystywać czary w dobrej sprawie - pomagać ludziom i nieść radość, dlatego ratuje zwierzęta, pomaga staruszkom, a złych i gnuśnych przywraca do dobroci.
Po roku nadchodzi czas rozliczenia - Malutka chwali się swoimi uczynkami, jednak nie znajduje aprobaty wśród pozostałych. To, że potrafi czarować i zna wszystkie zaklęcia na pamięć nie wystarczy.
Okazuje się, że Malutka powinna jeszcze być zła. Nie spełniła tego warunku. Nie może korzystać z pełni praw sabatu.
Postanawia więc załatwić sprawy po swojemu, w emocjach.
Bajka o tym, że warto czynić dobro, ale też o tym, że czasem nie da się uniknąć wzburzenia i złości, a gdy to one nami kierują, hm, może być różnie.
Gdyby tak jednak spojrzeć na Malutką jako ucieleśnienie samotności i braku zrozumienia wśród bliskich, to historia ta wypada dość ponuro - nieustająca walka o akceptację i zauważenie za wszelką cenę, okupione samotnością i izolacją, zakończone fiaskiem, z zemstą finalną w tle.
Może lepiej zostać przy dosłowności tekstu, bez doszukiwania się współczesnych odniesień.
Same historie opowiedziane są bardzo spójnie, przyjemnie i interesująco, pomińmy filtr współczesny i będzie dobrze.

sobota, 9 maja 2020

Frida Nilsson - Hedwiga i wakacje ze Sznyclem [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2019

Hedwiga po raz trzeci.
Minął kolejny rok. Skończył się rok szkolny. Linda, najlepsza przyjaciółka Hedwigi wyjeżdża na wakacje nad morze, a tytułowa bohaterka martwi się letnią samotnością.
Na szczęście do zapuszczonego, starego gospodarstwa w sąsiedztwie, zwanego "Chicago" wprowadzają się letnicy: tato i syn.
Hedwiga szybko znajduje język z chłopakiem, który za nic nie pozwala mówić sobie po imieniu i zamiast Stefanem, każe nazywać się Sznyclem.
Hedwiga odzyskuje dobry humor, ponieważ Sznycel ma wiele pomysłów, mniej lub bardziej udanych planów na wspólne spędzanie czasu, a przede wszystkim jest oddanym i serdecznym towarzyszem.
Niestety, nie wszystko toczy się spokojnie. Babcia Hedwigi jest chora i to bardzo niepokoi wszystkich członków rodziny. Sposoby radzenia sobie z rodzinnym problemem, oswajanie się dziecka z przemijaniem i odchodzeniem dorosłych, a także wchodzenie na nowe etapy zażyłości z rówieśnikami (pierwsze nieśmiałe próby "chodzenia") są istotnym elementem książki.
Być może mniej jeszcze odpowiednim dla siedmiolatki.

Frida Nilsson - Hedwiga i Maks - Olof [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2018

Idziemy za ciosem.
Po świetnie przyjętej w naszym domu pierwszej części przygód Hedwigi, od razu zabieramy się za kolejną.
I wcale nie jest już tak wesoło jak w pierwszej.
Hedwiga jest o rok starsza, o rok niegrzeczniejsza, o rok doroślejsza.
Jej szkolne problemy zaczynają nabierać rumieńców, ponieważ robią się coraz większe.
Walcząc o popularność, Hedwiga brata się z mniej przyjaznymi dziewczynkami, które są atrakcyjne dla otoczenia ze względu na finansowe możliwości ich rodziców.
Posiadanie własnego konia jest bardzo nobilitujące, również w środowisku ośmiolatków.
Hedwiga marzy o własnym koniu, wie, że jej rodziców nie stać na tak duży wydatek, ale zaczyna snuć fantazje o swoim koniu.
Gdy dostaje w prezencie od taty osła, wcale nie jest zadowolona.
Bogata wyobraźnia i swobodne podejście do kłamstwa pozwala jej ubarwić proweniencję Maksa - Olofa, zbudować na tym piramidalne kłamstwo, które, na krótką chwilę, czyni z Hedwigi szkolną gwiazdę.
Jakie będą konsekwencje kłamstw?
Autorka po raz kolejny naraża swoją małą bohaterkę na wiele sytuacji w których trudno ją czytelnikowi lubić.
I, choć w pierwszej części wiele uchodziło dziewczynce na sucho, to w drugiej coraz trudniej o tłumaczenie dla jej łobuziarskich zachowań.
Mimo to czytamy część trzecią, ale raczej ze względu na ciekawość co do losów Hedwigi, niżli ze względu na sympatię do niej.

sobota, 2 maja 2020

Clare Compton - Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami [recenzja]

Przekład: Krystyna Tarnowska
Ilustracje: Maria Orłowska - Gabryś
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2007

Książka wprost idealna dla dziewczynek, tych małych i tych całkiem dużych.
Wszystko tu urocze, począwszy od tytułu, po ilustracje, łatwe przepisy kulinarne zamieszczone w środku, aż po fabułę i postaci - cudownie lukrowane i słodkie.
11-letnia Ania i jej 6-letnia siostra Kicia zmuszone są wyprowadzić się z domu na pół roku. Ich ojciec wyrusza w podróż służbową do Australii, a dziewczynki posyła do ciotecznej babki Zofii. Siostry przerażone są perspektywą mieszkania u nieznanej krewnej w nieznanym mieście, pośród całkiem obcych ludzi.
Londyn je onieśmiela, boją się spotkania z cioteczną babką, a najstraszniejsza jest rozłąka z ojcem, bez którego będą musiały przejść Boże Narodzenie...
Wszystkie obawy okazują się całkiem niepotrzebne - cioteczna babka to młoda jeszcze osoba, pełna werwy i bardzo pomocna. Londyn to miejsce do odkrywania, a dom w którym zamieszkują to śliczna cukiernia z pysznymi wypiekami ciotecznej babki Zofii.
Ciekawe świata dzieci zyskują nowych przyjaciół, przeżywają niezwykłe przygody, a także zyskują niesamowite wspomnienia na całe życie.
Każda kolejna strona to wielka przyjemność dla czytelnika (choć chyba raczej czytelniczki), ciepła, pachnąca świeżo parzoną herbatą i pieczonym ciastem opowieść o przyjaźni, poznawaniu świata, odwadze i przywiązaniu.
Po lekturze czuję się jak po dobrym deserze - szczęśliwa i złakniona większej porcji.

środa, 22 kwietnia 2020

Frida Nilsson - Hedwiga [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2017

Zaczęliśmy czytać "Hedwigę" do snu, ale... ciężko było zasnąć. Dziecko co chwilę wybuchało śmiechem i kazało po sto razy powtarzać sobie fragmenty, które je najmocniej rozśmieszyły.
Nie jest to wybitna lektura, nie zmieni niczyjego życia, nie jest specjalnie pouczająca, ale jest wesoła, śmieszna i pokazująca, że małe dziecko ma też prawo do własnych problemów i trosk.
7-letnia Hedwiga mieszka z rodzicami w bardzo ustronnym domu, z dala od wsi, do szkoły ma tak daleko, że musi dojeżdżać autobusem.
Całymi dniami nudzi się i tęskni za towarzystwem w swoim wieku.
Właśnie rozpoczęcie szkoły będzie dla niej okazją do zmiany sytuacji.
Gdy poznaje klasową koleżankę Lindę, jej życie wreszcie nabiera rumieńców.
I, trzeba przyznać, te rumieńce są dość wyraźne, Hedwiga to kawał łobuza!
Co chwilę pakuje siebie i Lindę w kłopoty, próbując różnych niedozwolonych rzeczy (choć często nie ma złych zamiarów, lub, jeśli je ma, to za każdym razem szczerze żałuje). Próbując dać nauczkę koledze z klasy, poi go mydłem w płynie. Kucharce ze stołówki nie może darować wmuszania w dzieci wątróbki, ale to tylko drobna część Hedwigowych wpadek.
Z całą pewnością nie sposób się z nią nudzić, jednak u dzieci, u mojego tak, pojawia się refleksja i niezgoda na Hedwigi numery.
Pozostaje mi wierzyć, że moja latorośl utrzyma kompas moralny, a łobuzerskie zagrywki Hedwigi będą jedynie przestrogą i opowiastką książkową.
Mimo wad, Hedwiga zdobywa sobie czytelniczą przychylność prostolinijnością, otwartym sercem i pewną naiwnością, która każe jej wierzyć we własne wybory.
Językowo jest bardzo współcześnie, czasem podwórkowo, czasem bardzo wesoło.
Historyjki dotykają różnych, czasem ważnych spraw (oszczędność, samotność, brak zainteresowania ze strony zapracowanych dorosłych), czasem niepoważnych, ściśle związanych z komizmem sytuacyjnym, jednak trafiają do dzieciaków w wieku Hedwigi.
Ciekawie jest popatrzeć na szwedzki system oświaty, pory roku, cykl ludzkiego życia, rozpisany na wiejskie warianty.

Marian Orłoń - Ostatnia przygoda detektywa Noska [recenzja]

Ilustrował: Jerzy Flisak
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2013

Nosek na tropie.
Spokojny, wyważony, bardzo kulturalny, grzeczny, ale też flegmatyczny i opanowany detektyw, który na emeryturze nie ma chwili wytchnienia.
Tym razem podejmuje się pomocy zegarmistrzowi, który ma zakład mistrzowski w miasteczku, które zamieszkuje Nosek ze swoim wiernym psem, Kubą. Czworonogiem niezwykłym, bo posługującym się... ludzką mową.
Z zakładu znika stara pozytywką. Kto i dlaczego chciałby ją mieć?
Kuba ma swój trop, który nierozerwalnie łączy się z nowo przybyłym do miasta tajemniczym mężczyzną, roboczo zwanym Czarną Brodą.
Nosek ma jednak inne teorie.
Który trop okaże się prawdziwy?
Przekonamy się czytając te niezwykle grzeczną,  ułożoną, tak cudownie akuratną opowieść o piękne przyjaźni, uroczym miasteczku i jego mieszkańcach, tak różnych, ale jednocześnie bardzo podobnych. Gdzie zdarzają się też złoczyńcy, jednak refleksyjni i nie do końca straceni, a nawet całkiem kulturalni.
To kraina łagodności i spokojnego, taktownego dowcipu, która czytającym książkę dorosłym otworzy tęsknotę za prostym, światem, nierozerwalnie kojarzącym się z krainą łagodności.
Pouczające, humorystyczne przygody detektywa i jego psa są przyjemną oldschoolową odskocznią od możliwości fabularnych oferowanych przez współczesnych autorów.
No i jeszcze cudowne ilustracje Jerzego Flisaka, dopełniają szczęścia.
Lipki Nowe wróćcie!

środa, 4 marca 2020

Selma Lagerlöf - Cudowna podróż [recenzja]

Przekład: Teresa Chłapowska
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Warszawa 2018

Powieść szwedzkiej noblistki wydana w skróconej wersji.
Dla mnie ta pomniejszona książka jest łatwiejsza w obsłudze - dzieci (przynajmniej moje) lubią bardziej  skondensowane opowieści. Nadmiar przygód jednego bohatera, obracającego się w jednym środowisku jest dla nich zbyt oczywista, trochę nużąca, także my czytamy wersję Naszej Księgarni z 2018 roku.
Nils Holgersson - czternastoletni rozrabiaka i utracjusz, który za nic ma pomoc rodzicom oraz szacunek do ich ciężkiej pracy. Psoci, kręci, psuje, znęca się nad zwierzętami. Do czasu. Pewnego dnia, gdy spotyka krasnoludka, postanawia złapać go do klatki. Wtedy ten rzuca nań czar i chłopiec staje się maleńki jak krasnal.
Zwierzęta z zagrody rodziców chłopca zyskują nad nim przewagę wielkościową i postanawiają zemścić się na łobuzie. Ten, salwuje się ucieczką na grzebiecie dobrego gąsiora Marcina, który marzy o podróży z dziki gęsiami aż do dalekiej Laponii.
I tak zaczyna się niezwykła przygoda, która chłopcu przyniesie poza fantastycznymi doznaniami, odmianę charakteru, konieczną, by czar krasnoludka przestał działać.
Opowieść o tym, że warto marzyć (wyśmiewany gąsior zagrodowy dokonał niemożliwego - podróżował przez kraj z dzikimi kuzynami), warto przyglądać się naturze, jej zmianom, ewolucjom, bo wtedy najłatwiej i najpełniej można dostrzec jej piękno i niezwykłość.
Nils dostał dobrą szkołę życia: skurczony do rozmiarów mikrusa dopiero dostrzegł swoje błędy i okrucieństwo. Wielokrotnie zagrożony podczas podróży uświadomił sobie jak kruche i cenne jest każde istnienie.
Bardzo pouczająca opowieść, w której przyroda gra pierwsze skrzypce. Z lotu ptaka patrzymy na przepiękne, budzące się do życia poszczególne szwedzkie krainy, poznajemy kolejne zwierzęta, patrzymy na przemianę Nilsa.
Książka konieczna do budowania i rozwijania dziecięcej wrażliwości.


poniedziałek, 2 marca 2020

Marian Orłoń - Jak detektyw Nosek zadziwił Lipki Małe [recenzja]

Ilustracje: Jerzy Flisak
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2013

Dwie Siostry robią naprawdę dobrą robotę. Powołując do życia serię "Mistrzowie Ilustracji" przypominają ważne, mądre, piękne książki sprzed wielu, wielu lat.
Detektyw Nosek to jedna z takich wspaniałych propozycji.
Książeczka zawiera trzy przygody niestrudzonego, diablo inteligentnego detektywa Ambrożego Noska, wspieranego dzielnie przez niezwykłego psa, Kubę. Niezwykłość Kuby można tłumaczyć choćby tym, że potrafi czytać, a także biegle posługuję się mową ludzką.
Wspaniała przyjaźń i współpraca detektywów: dwu - i czwownożnego są idealną historią na wieczorne czytanie. Muszą oni zmierzyć się z muzealnymi rabusiami, brakami w kasie Koła Miłośników Gry w Warcaby, a na koniec zmierzyć się z bezwzględnym kieszonkowcem, który pojawia się ważnym dla Lipczan dniu świątecznym. 
Ciepła, serdeczna, lekka opowieść o bardzo dystyngowanym, grzecznym, punktualnym i honorowym Nosku jest prawdziwą przyjemnością.
Wsparcie treści poprzez wyobrażenia postaci widziane kreską Jerzego Flisaka sprawia, że książka jest kompletna.
Aż serce się rwie do Lipek Nowych.

środa, 22 stycznia 2020

Etgar Keret, Rutu Modan - Tata ucieka z cyrkiem [recenzja]

Przekład: zespół
Wydawnictwo Nisza
Warszawa 2011

Etgarze Kerecie - wielbię Cię od zawsze i nigdy nie przestanę. Obiecuję. Wespół z Rutu Modan (ach! niezrównana "Jamilti"!) dałeś pociechę wszystkim udręczonym rodzicom małych dzieci. Wracam do tej książki jak do wodopoju, gdy tylko łapie mnie pragnienie (potrzebuję literackiej pociechy).
Stworzyliście wspólnie przewodnik dla tych, którzy myślą, że wszytko już za nimi. Wcale nie! Dorosły/rodzic też człowiek! Ma prawo do realizacji marzeń, choćby nie wiem jak egocentryczne były.
Głowa rodziny, ojciec dzieciom, tytułowy tata, porzuca na czas jakiś żonę i narybek, by spełnić swe marzenie i ruszyć w światowe tournee z cyrkiem. Jego nieobecność, choć długa i odczuwalna (mimo ziejących spełnieniem słanych z drogi kartek) przynosi ukojenie - tata wraca. Zrealizowany i szczęśliwy. A usatysfakcjonowany tata to radosna i ukontentowana rodzina. Ten prosty przekaz plus wyborne, soczyste ilustracje Rutu Modan są świetną propozycją na dobranockowe czytanie. 
Może tylko trochę żałuję, że to tata poszedł w tango, tzn. do cyrku. Mamie też by się przydało zrobić coś dla siebie...
Piękna graficznie książką, której uroku dodaje Keretowe przymrużenie oka.
Mniam!