sobota, 17 października 2020

Åke Holmberg - Latający detektyw [recenzja]

 

Przekład: Teresa Chłapowska

Ilustracje: Anna Kołakowska

Wydawnictwo: Dwie Siostry

Warszawa 2008


Ach te "psysie"! Detektyw Ture Sventon pracuje w Sztokholmie, choć praca to może jednak za dużo powiedziane. Nudzi się, wysyła swoją sekretarkę do cukierni po rzeczone ptysie "na krechę".

Pewnego dnia w sennym biurze Ture pojawia się bardzo dziwny i tajemniczy jegomość. Pan Omar, bo o nim mowa, handluje dywaniami i próbuje jeden z nich sprzedać Sventonowi. Jeden z nich jest szczególny. Ten, który sprzedał detektywowi ma niezwykłą moc - potrafi latać.

Zdarzenia błyskawicznie nabierają tempa. Do detektywa trafiają siostry Fredriksson, które od lat przechowują w domu pamiątkowy Puchar Jubileuszowy. Okazuje się, że otrzymały one list od niejakiego Wilhelma Łasicy, który żąda od pań 3 tysięcy koron złożonych w dębowej dziupli, inaczej ukradnie wspaniały Puchar.

Zdesperowane siostry proszą o pomoc detektywa, gdy ten trafia do ich domu na swoim latającym dywanie sprawy się komplikują.

Tymczasem w willi Fredriksson na czas wakacji pomieszkują dzieci, które z ochotą i wielką radością przyjmują wieści o nadlatującym detektywie. Taka gratka trafia się nieczęsto: wakacje z zagadką, wielkim detektywem i jeszcze latającym dywanem! Dzieci są wniebowzięte.

Osobną sprawą jest sam Ture Sventon - od zakończenia i efektów tego śledztwa zależy jego reputacja i fortuna.

Czas płynie, ucieka coraz szybciej, Łasica planuje kradzież, siostry drżą o puchar, dzieciaki mają świetną zabawę, a Sventon musi udowodnić, że zasługuje na miano doskonałego detektywa.

Świetna historia, dowcpiny język i urocze postaci, powodują, że trudno oderwać się od lektury.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz