sobota, 9 maja 2020

Frida Nilsson - Hedwiga i Maks - Olof [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2018

Idziemy za ciosem.
Po świetnie przyjętej w naszym domu pierwszej części przygód Hedwigi, od razu zabieramy się za kolejną.
I wcale nie jest już tak wesoło jak w pierwszej.
Hedwiga jest o rok starsza, o rok niegrzeczniejsza, o rok doroślejsza.
Jej szkolne problemy zaczynają nabierać rumieńców, ponieważ robią się coraz większe.
Walcząc o popularność, Hedwiga brata się z mniej przyjaznymi dziewczynkami, które są atrakcyjne dla otoczenia ze względu na finansowe możliwości ich rodziców.
Posiadanie własnego konia jest bardzo nobilitujące, również w środowisku ośmiolatków.
Hedwiga marzy o własnym koniu, wie, że jej rodziców nie stać na tak duży wydatek, ale zaczyna snuć fantazje o swoim koniu.
Gdy dostaje w prezencie od taty osła, wcale nie jest zadowolona.
Bogata wyobraźnia i swobodne podejście do kłamstwa pozwala jej ubarwić proweniencję Maksa - Olofa, zbudować na tym piramidalne kłamstwo, które, na krótką chwilę, czyni z Hedwigi szkolną gwiazdę.
Jakie będą konsekwencje kłamstw?
Autorka po raz kolejny naraża swoją małą bohaterkę na wiele sytuacji w których trudno ją czytelnikowi lubić.
I, choć w pierwszej części wiele uchodziło dziewczynce na sucho, to w drugiej coraz trudniej o tłumaczenie dla jej łobuziarskich zachowań.
Mimo to czytamy część trzecią, ale raczej ze względu na ciekawość co do losów Hedwigi, niżli ze względu na sympatię do niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz