niedziela, 18 października 2015

Anna Onichimowska - Duch starej kamienicy [recenzja]

Pobłądziłam. Oceniłam książkę po tytule, nawet nie po okładce. Wstyd. 
Wyobrażałam sobie ten czarny, popsuty fotel z okładki, małego, ubranego w powyciągany czerwony sweter duszka i nie wiedzieć czemu zapragnęłam tonacji podobnej do Opowieści z Narnii, czy innych tajemnych światów. 
A tu zaskoczenie. Mamy wesołą, prostą opowieść o Maciusiu, małym duszku porzuconym przez rodziców i brata (bo nie umiał straszyć, przestał rosnąć i w ogóle nie wygląda na przerażającego, pohukującego łańcuchami ducha).
Na strychu kamienicy spędza ona czas na obserwacjach mieszkańców, podkrada się czasem do mieszkania dozorczyni, by podjadać jej zapasy, przyjaźni się z kotem (Prot IV) i sroką (Wiesławą), a także walczy z samotnością i kompleksami.
Autorka poprzez tworzenie adekwatnych sytuacji pokazuje, że zyskanie akceptacji i przyjaciół jest możliwe w każdym przypadku, podobnie z pozbyciem się kompleksów, wystarczy, że znajdą się postaci, które sprawią, że poczujemy się wyjątkowi i niepowtarzalni.
Przeżyjmy więc z Maćkiem przygody z mrówkami faraona, poznajmy mieszkańców kamienicy: uroczą Agatę, która w wannie hoduje wieloryba, Jarka i Marka, dwóch psotnych bliźniaków, a także rodziców głównego bohatera, którzy pojawią się w pewnym momencie, by zmienić jego życie, pytanie tylko, czy im się to uda...
Wesoła, zabawna opowieść, jednak nie w moi stylu, przeczytałam ją bez zachwytów, podejrzewam jednak, że dla wielu uczniów nauczania wczesnoszkolnego ta książka będzie przygodą.

piątek, 16 października 2015

Jadwiga Korczakowska - Bułeczka [recenzja]

Rozkoszna, cieplutka i milutka książeczka. Bardziej dla dziewczynek, choć może to krzywdzące stwierdzenie...
Korczakowska potrafiła stworzyć czarowny świat małego świata, małych społeczności, gdzie ludzie żyją w prosty sposób, poruszają się w nieskomplikowanych relacjach, wszystko to idealnie pasuje do opowieści, którą zaproponowała autorka. 
Mamy oto urocze (niegdyś) dolnośląskie miasto, zwane potocznie Jelenią Górą w czasach, gdy jeszcze kursowały tam tramwaje (jaka szkoda, że już ich nie ma). W uroczych okolicznościach przyrody, we wspaniałym wielkim mieszkaniu z przynależnym mu ogrodem mieszka sobie kilkuletnia kapryśna i niemożebnie rozpieszczona Wandzia, która wciąż przyprawia o ból głowy swoją cierpliwą, acz oschłą opiekunkę (a zarazem gospodynię domową) Małgorzatę.
Życie płynie jej na kolejnych katarkach, marudzeniu, niechęci do jedzenia i ciągłym narzekaniu. Ojciec Wandzi zapracowany w hucie, matka też wciąż nieobecna, bo pracująca z teatrem w Koszalinie. To w jakimś stopniu tłumaczy marudną Wandę. 
Życie całej rodziny zmienia się radykalnie, gdy dołącza do nich daleka krewna, osierocona dziewczynka, Bronia, potocznie zwana Bułeczką.
Ciepła, pyzata, otwarta i wiecznie zadowolona mała kobietka staje się dla Wandzi nie tyle wyzwaniem co obiektem nietłumionej zazdrości. Jak wiele kłopotów i perypetii przysporzy to podłe uczucie, jak wiele konsekwencji przyniesie! 
Na szczęście Korczakowska nie daje czytelnikowi zwątpić w dobre serce i potęgę prawdy i skromności. 
Urocza historia, pouczająca, z morałem, ale przede wszystkim z zachwytem nad Bułeczką, która jest spełnieniem marzeń każdej dziewczynki o przyjaciółce idealnej.

sobota, 12 września 2015

Tina Oziewicz - Pamiątka z Paryża [recenzja]

Bardzo ładne wydanie, a sam pomysł na fabułę prosty i chwytny.                              
Okazuje się, że po ponad stu dwudziestu latach istnienia Wieża Eiffla dojrzała na tyle by.... rozsiewać nasiona.
Z tego tytułu życie Paryża kompletnie się dezorganizuje - zewsząd wystają żelazne pręty, które znaleźć można na dachach, balkonach czy chodnikach. Jaka jest geneza ich powstawania? Tina Oziewicz przeprowadza czytelników przez ten tajemny proces.
Niesamowita historia, wspaniały zalążek fabuły, a jakie pole dla wyobraźni! Młody czytelnik ma doskonały bodziec do kreowania rzeczywistości, upiększania jej, do określenia architektonicznych typów i sympatii, a także zwrócenia uwagi na przestrzeń wokół siebie - jej zagospodarowanie, zabytki, budynki, sławne miejsca.
Ileż wiedzy, radości, konceptów daje ta książka!
Oczywiście zaporą jest wiek odbiorcy - ten stopień myślenia abstrakcyjnego wymaga czytelnika mogącego pochwalić się co najmniej siedmioma czy ośmioma wiosnami.
Intrygujące ilustracje autorstwa Jacka Ambroziewicza wymagają uwagi i dalekie są od dziecięcych słodkich malunków. Tu króluje czarna kreska i zdecydowane, mocne barwy.
Pamiątka z Paryża to sugestywna, dająca możliwości interpretacyjne i imaginacyjne opowieść, dla której kanwą był nienazwany obraz Wilhelma Sasnala.
     

niedziela, 6 września 2015

Marcin Brykczyński - Różowy Prosiaczek [recenzja]

Bardzo przemyślana, mądra książeczka w której stanowczo za dużo jest pastelowych kolorów. Żaden to poważny zarzut, jednak dla mnie jest to pewna przeszkoda - ten blady różowy, rozmywający się i ledwie widoczny Prosiak drażni. Na niektórych stronach również tekst potraktowany jest tym kolorem+ wyzwanie dla niedowidzących.
Ilustracje same w sobie są udane - zgrabny Prosiak, Bocian czy Baranek. Piękna łąka, wesołe, zabawne rybki. Kreska Joanny Olech i Marty Ignerskiej jest idealna dla dzieci, przyjemna, foremna, zapadająca w pamięć.
Z kolei historyjka jest wielce pouczająca. Mamy oto Różowego Prosiaczka, który wcale nie jest zadowolony z koloru własnego ciałka (swoją drogą trudno się dziwić...). Wyrusza więc w podróż po najbliższej okolicy, gdzie każde napotkane zwierzę prosi o radę w sprawie wyglądu. Kolejne rozmowy uświadamiają czytelnikowi jak ważne jest odkrycie piękna w sobie, uświadomienie sobie własnej wartości i niepowtarzalności, a także docenianie przyjaźni.
Prosiaczek wreszcie odnajduje spokój. Morał dociera do Milusińskich czytelników, pozostawiając w nich poczucie sprawiedliwości i spełnienia.

sobota, 5 września 2015

Michał Rusinek - Krakowski rynek dla chłopców i dziewczynek [recnezja]

Urocza książeczka pełna Rusinkowych rymów.
Autor oprowadza młodych czytelników przez wszystko to, co najbardziej krakowskie. Jest więc wierszyk o obwarzanku (sprytnie ukrywanym przez ilustratorkę na każdej kolejnej stronie), są Sukiennice, Rynek, a nawet przebrzydłe gołębie. 
Uroczy wierszyk dostał się kwiaciarkom, wdzięczne strofki trafiły pod pomnik Adasia.
W zasadzie czytanie tej książeczki jest jak niespieszny spacerek po Rynku, spacerek w miłym towarzystwie dowcipnego przewodnika mówiącego wierszem.
Całości dopełniają ilustracje Iwony Całej: wymyślone przez nią krągłe twarzyczki przechodniów, ciasne kamieniczki, majestatyczne Sukiennicze czy też Kościół Mariacki tworzą spójną całość z językiem Rusinka.
Moja córka miała przednią zabawę z oglądaniem poszczególnych stronic, malutkim paluszkiem dotykała kolejnych postaci i tworzyła im nowe życiorysy, opowiadając własne historie. Jest to najlepsza rekomendacja dla książki - gdy wyzwala w Maluchu kreatywne podejście do świata przedstawionego. 

czwartek, 27 sierpnia 2015

Eva Susso, Benjamin Chaud - Binta tańczy [recenzja]

Ta książka stała się ulubioną historyjką mojej dwuletniej córki. Przez całe wakacje, w każdej długiej podróży była z nami roztańczona Binta.
Feeria kolorów, zabawni bohaterowie, wesoła, optymistyczna kreską, która tworzy urocze postaci, a także proste, ale jakże urocze historyjki są istotą serii o Bincie, Lalo i Babo.
Mamy oto trzy książeczki, których bohaterami jest mama, tata, Lalo, Binta, Ajsza oraz najmniejszy osesek, czyli Babo. Warto wspomnieć też o psu, kurze i domku, które to występują w każdej książeczce.
Uczą one wymowy, wyrazów dźwiękonaśladowczych, a także utrwalają poszczególne wyrazy związane z rodziną, 
Moja córeczka zna tę książkę na pamięć, przewracając kartki mówi z pamięci kolejne fragmenty, zapisane na kartach, bardzo to urocze, i wcale się nie nudzi.
Binta jest roztańczoną, wesołą dziewczynką, otoczoną czułą, troskliwą rodziną. Dołączcie zatem do kolorowego świata wyjątkowych bohaterów i bawcie się dobrze!

piątek, 21 sierpnia 2015

Jerzy Broszkiewicz - Wielka, większa i największa [recenzja]

 Ika i Groszek to para przyjaciół z podwórka. Niestety dziś chyba nie spotyka się takich znajomości: wspólne spędzanie popołudni, opiekowanie się sobą nawzajem podczas wycieczek i rautów, w jakich biorą udział rodzice, wspólne wyjazdy pod opieką przyszywanych ciotek i wujków. Lata 60. były pod tym względem bardziej liberalne, pozwalały na więcej, dawały dzieciom większy kredyt zaufania, a także mniej możliwości co do ciekawego sposobu na spędzanie czasu wolnego, no bo co - podwórko, trzepak, gra w piłkę? Dzisiejsze straszliwe cybernetyczne możliwości są dla dzieci o wiele atrakcyjniejsze... W każdym razie jesteśmy świadkami trzech przygód, jakie będą ich udziałem. Niepoślednie miejsce w ich misjach zajmie też samochód, z pozoru rozpadający się opel, w którym tkwi niebywały potencjał...
Pierwsza przygoda dotyczy zaginięcia małego chłopca. Bohaterska para przyjaciół wespół z niesamowitym pojazdem ruszają na ratunek porwanemu malcowi.
Druga historia jest zdecydowanie większa, choćby ze względów geograficznych. Trzecia pod tym względem pobija wszelkie rekordy...
Ika i Groszek, dzięki swojej niezwykłej inteligencji i pomysłowości, potrafią wybrnąć z każdej sytuacji, z kolei  ich odwaga i przebojowość powodują, że łatwo trafiają na trop prawdy.
Bardzo przyjemna książka o przyjaźni, ale też poczuciu obowiązku, o małych radościach i tym co w życiu najważniejsze. Dla współczesnych młodych czytelników język może trącić myszką, zaś niektóre zachowania i wypowiedzi wydają się skostniałe, teatralne, ale przez lata kultura języka zmieniła się diametralnie.
Wielka, większa i największa przygoda młodych odkrywców wciąga od pierwszej strony, ciesząc oko i wyobraźnię czytelnika.