niedziela, 5 grudnia 2021

Wil Huygen, Rien Poortvliet - Skrzaty [recenzja]

 

Przekład: Barbara Durbajło

Wydawnictwo Bona

Kraków 2011


Magiczna, pełna uroku książka, ktrórej warstwa plastyczna kradnie uwagę i serca.

Nie chodzi nawet o to, że skrzaty wybierając dom najpierw oddzielają miejsce na komórkę na buty :) Urocze, pogodne, intrygujące opowieści o historii, pochodzeniu, codzienności skrzatów są jak cudowna wizyta w bajkowym lesie.

Można się dowiedzieć co żona skrzata przygotowuje mu na nocną wyprawę, jakie czynności skrzaty powtarzają przed wyjściem z domu, jakich mają kuzynów, bez czego nigdy w życiu się nie pokażą, a także za pomocą jakich barwników osiągając wyjątkowe kolory ubrań i czapek przede wszystkim.

Są skrzacie legedny, opis cyklu życia i wiele innych. Prawdziwie interesujące tematy, napisane ze swadą i znajomością rzeczy (utrzymanie uwagi czytelnika nie jest dla Autora wyzwaniem - doskonale radzi sobie z tą materią cały czas). Najlepszy przykład? Ja. Nie mogłam się powstrzymać przed czytaniem, nie czekając na dzieci, połknęłam książkę przed oficjalnym wspólnym czytaniem do snu. Tak mnie zaintrygowała, że nie potrafiłam się od niej oderwać.

Rysunki, szkice, ilustracje kradną opowieść, nie da się czytać i nie patrzeć na skrzacie wizualizacje, jakże piękne i sugestywne. Doskonale dopełniają całości, a może wręcz ją głównie tworzą. Bez nich nie byłoby tej książki.

I tylko modeli stosunków międzyskrzacich żal: staram się oddzielić prawdę baśni od prawdy teraźniejszości i pominąć problemy związane z trzeszczącym w opowieści patriarchatem. Po prostu włożę go miedzy bajki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz