czwartek, 17 marca 2022

Marta Kisiel - Małe Licho i anioł z kamienia [recenzja]

 

Ilustracje: Paulina Wyrt

Wydawnictwo Wilga

Warszawa 2019


Czuję się wyobcowana ze swoją oceną tej książki. Pośród zachytów i wysokich ocen za empatię, ciepło i takie tam.

Sposób prowadzenia narracji przez Autorkę, to w jaki sposób prowadzi swoich bohaterów i jakie daje im przymioty zupełnie do mnie nie trafiał.

Nie znałam wcześniej bohaterów, nie miałam do czynienia z porzedniczką tego tomu. Powiązania i relacje wydały mi się zbyt odległe, niedostosowane do czytelnika, który nie zaczyna od pierwszego tomu. To jednak zarzut.

Same postaci - czasem zabawne, czasem straszne, zwykle obarczone pewnym niepokojącym pierwiastkiem są ucieleśnieniem marzeń o przygodach z niezwykłym rozwinięciem i zakończeniem. Każda z postaci jest wielowymiarowa: anioł zadaje kłam stereotypom, potrafi się unieść, obrazić i zniknąć. Demon miewa serce na dłoni. 

Bożek, chłopiec mieszkający w niezwykłym domu z niezwykłą rodziną i przyjaciółmi zmuszony jest spędzić ferie u nieznanej ciotki w głębi gęstego lasu. Początkowa niechęć, bardzo szybko zamienia się w wielką radość, spełnienie i czas pełen przygód, czasem wesołych, czasem zaś będących próbą charakteru i niebezpieczną rozgrywką między światami: złym i dobrym.

Korzystając z przywileju osoby, do której nie trafia puszczanie oka do publiki nawiązaniami do dzieł literatury, humoru opartego na sepleniącym dialogowo bohaterze, ośmielam się ucieszyć, że wreszcie skończyłam czytać tę męczącą dla mnie książkę. To może ja już wrócę na karnego jeżyka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz