poniedziałek, 11 maja 2020

Alf Prøysen - Maleńka Pani Flakonik [recenzja]

Przekład: Andrzej Nowicki
Ilustracje: Krystyna Witkowska
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2014

Co by było gdyby w jednej chwili można było zmniejszyć się do rozmiarów maleńkiego naczynia na oliwę czy perfumy?
Gdyby to jeszcze było niezależne od woli i trwające za każdym razem inaczej?
Odpowiedź przynosi Pani Flakonik. 
Gdy przed wyjściem na zakupy nagle się kurczy, mąż wkłada ją do kieszeni i prowadzi do sklepiku, tam co prawda, wpada do szuflady z makaronem, jednak nie traci ducha i szczęśliwie wraca do siebie.
Psotny los zsyła kurczenie się na Panią Flakonik w najmniej spodziewanych momentach: gdy w święta ma podarować lalkę małej dziewczynce lub gdy ma upiec pierniki na szkolny kiermasz.
Dzielna, pogodna i pomysłowa Flakonik potrafi jednak odnaleźć się w każdej sytuacji, nawet najbardziej nietypowej.
Pełna humoru, swary, pozytywnego nastawienia do świata starsza pani przekuwa niepowodzenia w spektakularne zwycięstwa. 
Duża sprawa, nie tylko w dorosłych, ale także dla małych odbiorców.
Świat z zupełnie innej perspektywy: stary, nieadekwatny, w dawnym stylu: z tradycyjnym podziałem ról, trącący myszką, nostalgią i niewątpliwym urokiem, właściwym staromodnym utworom.

niedziela, 10 maja 2020

Otfried Preussler - Malutka czarownica [recenzja]

Przekład: Hanna Ożogowska i Andrzej Ożogowski
Ilustracje: Danuta Konwicka
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2009

Kiedy ma się 127 lat otoczenie patrzy na człowieka z podziwem i dystansem przynależnym kruchości starości. Kiedy ma się 127 lat i jest się czarownicą, pozostali pobratymcy patrzą na taką jak na... dziecko. W świecie czarów to naprawdę niewiele.
Główna bohaterka chce brać udział w zlotach czarownic, tańczyć i bawić się na sabacie. Gdy zostaje przyłapana przez swoją ciotkę Rach-Trach-Brum musi liczyć się z karą.
Najważniejsza czarownica daje Malutkiej rok na nauczenie się wszystkich zaklęć z wielkiej księgi, później zdecyduje czy jej wiedza jest dostateczna, by dołączyć do grona doświadczonych czarownic.
Malutka pilnie uczy się pod okiem swego przyjaciela, kruka Abraksasa jak być mądrą i wykształconą. Ulegając jego namowom postanawia przez ten rok wykorzystywać czary w dobrej sprawie - pomagać ludziom i nieść radość, dlatego ratuje zwierzęta, pomaga staruszkom, a złych i gnuśnych przywraca do dobroci.
Po roku nadchodzi czas rozliczenia - Malutka chwali się swoimi uczynkami, jednak nie znajduje aprobaty wśród pozostałych. To, że potrafi czarować i zna wszystkie zaklęcia na pamięć nie wystarczy.
Okazuje się, że Malutka powinna jeszcze być zła. Nie spełniła tego warunku. Nie może korzystać z pełni praw sabatu.
Postanawia więc załatwić sprawy po swojemu, w emocjach.
Bajka o tym, że warto czynić dobro, ale też o tym, że czasem nie da się uniknąć wzburzenia i złości, a gdy to one nami kierują, hm, może być różnie.
Gdyby tak jednak spojrzeć na Malutką jako ucieleśnienie samotności i braku zrozumienia wśród bliskich, to historia ta wypada dość ponuro - nieustająca walka o akceptację i zauważenie za wszelką cenę, okupione samotnością i izolacją, zakończone fiaskiem, z zemstą finalną w tle.
Może lepiej zostać przy dosłowności tekstu, bez doszukiwania się współczesnych odniesień.
Same historie opowiedziane są bardzo spójnie, przyjemnie i interesująco, pomińmy filtr współczesny i będzie dobrze.

sobota, 9 maja 2020

Frida Nilsson - Hedwiga i wakacje ze Sznyclem [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2019

Hedwiga po raz trzeci.
Minął kolejny rok. Skończył się rok szkolny. Linda, najlepsza przyjaciółka Hedwigi wyjeżdża na wakacje nad morze, a tytułowa bohaterka martwi się letnią samotnością.
Na szczęście do zapuszczonego, starego gospodarstwa w sąsiedztwie, zwanego "Chicago" wprowadzają się letnicy: tato i syn.
Hedwiga szybko znajduje język z chłopakiem, który za nic nie pozwala mówić sobie po imieniu i zamiast Stefanem, każe nazywać się Sznyclem.
Hedwiga odzyskuje dobry humor, ponieważ Sznycel ma wiele pomysłów, mniej lub bardziej udanych planów na wspólne spędzanie czasu, a przede wszystkim jest oddanym i serdecznym towarzyszem.
Niestety, nie wszystko toczy się spokojnie. Babcia Hedwigi jest chora i to bardzo niepokoi wszystkich członków rodziny. Sposoby radzenia sobie z rodzinnym problemem, oswajanie się dziecka z przemijaniem i odchodzeniem dorosłych, a także wchodzenie na nowe etapy zażyłości z rówieśnikami (pierwsze nieśmiałe próby "chodzenia") są istotnym elementem książki.
Być może mniej jeszcze odpowiednim dla siedmiolatki.

Frida Nilsson - Hedwiga i Maks - Olof [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2018

Idziemy za ciosem.
Po świetnie przyjętej w naszym domu pierwszej części przygód Hedwigi, od razu zabieramy się za kolejną.
I wcale nie jest już tak wesoło jak w pierwszej.
Hedwiga jest o rok starsza, o rok niegrzeczniejsza, o rok doroślejsza.
Jej szkolne problemy zaczynają nabierać rumieńców, ponieważ robią się coraz większe.
Walcząc o popularność, Hedwiga brata się z mniej przyjaznymi dziewczynkami, które są atrakcyjne dla otoczenia ze względu na finansowe możliwości ich rodziców.
Posiadanie własnego konia jest bardzo nobilitujące, również w środowisku ośmiolatków.
Hedwiga marzy o własnym koniu, wie, że jej rodziców nie stać na tak duży wydatek, ale zaczyna snuć fantazje o swoim koniu.
Gdy dostaje w prezencie od taty osła, wcale nie jest zadowolona.
Bogata wyobraźnia i swobodne podejście do kłamstwa pozwala jej ubarwić proweniencję Maksa - Olofa, zbudować na tym piramidalne kłamstwo, które, na krótką chwilę, czyni z Hedwigi szkolną gwiazdę.
Jakie będą konsekwencje kłamstw?
Autorka po raz kolejny naraża swoją małą bohaterkę na wiele sytuacji w których trudno ją czytelnikowi lubić.
I, choć w pierwszej części wiele uchodziło dziewczynce na sucho, to w drugiej coraz trudniej o tłumaczenie dla jej łobuziarskich zachowań.
Mimo to czytamy część trzecią, ale raczej ze względu na ciekawość co do losów Hedwigi, niżli ze względu na sympatię do niej.

sobota, 2 maja 2020

Clare Compton - Cukiernia pod Pierożkiem z Wiśniami [recenzja]

Przekład: Krystyna Tarnowska
Ilustracje: Maria Orłowska - Gabryś
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2007

Książka wprost idealna dla dziewczynek, tych małych i tych całkiem dużych.
Wszystko tu urocze, począwszy od tytułu, po ilustracje, łatwe przepisy kulinarne zamieszczone w środku, aż po fabułę i postaci - cudownie lukrowane i słodkie.
11-letnia Ania i jej 6-letnia siostra Kicia zmuszone są wyprowadzić się z domu na pół roku. Ich ojciec wyrusza w podróż służbową do Australii, a dziewczynki posyła do ciotecznej babki Zofii. Siostry przerażone są perspektywą mieszkania u nieznanej krewnej w nieznanym mieście, pośród całkiem obcych ludzi.
Londyn je onieśmiela, boją się spotkania z cioteczną babką, a najstraszniejsza jest rozłąka z ojcem, bez którego będą musiały przejść Boże Narodzenie...
Wszystkie obawy okazują się całkiem niepotrzebne - cioteczna babka to młoda jeszcze osoba, pełna werwy i bardzo pomocna. Londyn to miejsce do odkrywania, a dom w którym zamieszkują to śliczna cukiernia z pysznymi wypiekami ciotecznej babki Zofii.
Ciekawe świata dzieci zyskują nowych przyjaciół, przeżywają niezwykłe przygody, a także zyskują niesamowite wspomnienia na całe życie.
Każda kolejna strona to wielka przyjemność dla czytelnika (choć chyba raczej czytelniczki), ciepła, pachnąca świeżo parzoną herbatą i pieczonym ciastem opowieść o przyjaźni, poznawaniu świata, odwadze i przywiązaniu.
Po lekturze czuję się jak po dobrym deserze - szczęśliwa i złakniona większej porcji.

środa, 22 kwietnia 2020

Frida Nilsson - Hedwiga [recenzja]

Przekład: Barbara Gawryluk
Ilustracje: Anke Kuhl
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2017

Zaczęliśmy czytać "Hedwigę" do snu, ale... ciężko było zasnąć. Dziecko co chwilę wybuchało śmiechem i kazało po sto razy powtarzać sobie fragmenty, które je najmocniej rozśmieszyły.
Nie jest to wybitna lektura, nie zmieni niczyjego życia, nie jest specjalnie pouczająca, ale jest wesoła, śmieszna i pokazująca, że małe dziecko ma też prawo do własnych problemów i trosk.
7-letnia Hedwiga mieszka z rodzicami w bardzo ustronnym domu, z dala od wsi, do szkoły ma tak daleko, że musi dojeżdżać autobusem.
Całymi dniami nudzi się i tęskni za towarzystwem w swoim wieku.
Właśnie rozpoczęcie szkoły będzie dla niej okazją do zmiany sytuacji.
Gdy poznaje klasową koleżankę Lindę, jej życie wreszcie nabiera rumieńców.
I, trzeba przyznać, te rumieńce są dość wyraźne, Hedwiga to kawał łobuza!
Co chwilę pakuje siebie i Lindę w kłopoty, próbując różnych niedozwolonych rzeczy (choć często nie ma złych zamiarów, lub, jeśli je ma, to za każdym razem szczerze żałuje). Próbując dać nauczkę koledze z klasy, poi go mydłem w płynie. Kucharce ze stołówki nie może darować wmuszania w dzieci wątróbki, ale to tylko drobna część Hedwigowych wpadek.
Z całą pewnością nie sposób się z nią nudzić, jednak u dzieci, u mojego tak, pojawia się refleksja i niezgoda na Hedwigi numery.
Pozostaje mi wierzyć, że moja latorośl utrzyma kompas moralny, a łobuzerskie zagrywki Hedwigi będą jedynie przestrogą i opowiastką książkową.
Mimo wad, Hedwiga zdobywa sobie czytelniczą przychylność prostolinijnością, otwartym sercem i pewną naiwnością, która każe jej wierzyć we własne wybory.
Językowo jest bardzo współcześnie, czasem podwórkowo, czasem bardzo wesoło.
Historyjki dotykają różnych, czasem ważnych spraw (oszczędność, samotność, brak zainteresowania ze strony zapracowanych dorosłych), czasem niepoważnych, ściśle związanych z komizmem sytuacyjnym, jednak trafiają do dzieciaków w wieku Hedwigi.
Ciekawie jest popatrzeć na szwedzki system oświaty, pory roku, cykl ludzkiego życia, rozpisany na wiejskie warianty.

Marian Orłoń - Ostatnia przygoda detektywa Noska [recenzja]

Ilustrował: Jerzy Flisak
Wydawnictwo: Dwie Siostry
Warszawa 2013

Nosek na tropie.
Spokojny, wyważony, bardzo kulturalny, grzeczny, ale też flegmatyczny i opanowany detektyw, który na emeryturze nie ma chwili wytchnienia.
Tym razem podejmuje się pomocy zegarmistrzowi, który ma zakład mistrzowski w miasteczku, które zamieszkuje Nosek ze swoim wiernym psem, Kubą. Czworonogiem niezwykłym, bo posługującym się... ludzką mową.
Z zakładu znika stara pozytywką. Kto i dlaczego chciałby ją mieć?
Kuba ma swój trop, który nierozerwalnie łączy się z nowo przybyłym do miasta tajemniczym mężczyzną, roboczo zwanym Czarną Brodą.
Nosek ma jednak inne teorie.
Który trop okaże się prawdziwy?
Przekonamy się czytając te niezwykle grzeczną,  ułożoną, tak cudownie akuratną opowieść o piękne przyjaźni, uroczym miasteczku i jego mieszkańcach, tak różnych, ale jednocześnie bardzo podobnych. Gdzie zdarzają się też złoczyńcy, jednak refleksyjni i nie do końca straceni, a nawet całkiem kulturalni.
To kraina łagodności i spokojnego, taktownego dowcipu, która czytającym książkę dorosłym otworzy tęsknotę za prostym, światem, nierozerwalnie kojarzącym się z krainą łagodności.
Pouczające, humorystyczne przygody detektywa i jego psa są przyjemną oldschoolową odskocznią od możliwości fabularnych oferowanych przez współczesnych autorów.
No i jeszcze cudowne ilustracje Jerzego Flisaka, dopełniają szczęścia.
Lipki Nowe wróćcie!